Mary Halvorson’s Code Girl

Mary Halvorson’s Code Girl

Bilety na koncerty (obejmują 2 koncerty)

50 zł – ulgowe* dla studentów, uczniów, seniorów, na Kartę Dużej Rodziny – tylko w kasie Klubu
95 zł – zniżka* na Kartę do Kultury – tylko w kasie Klubu
110 zł – bez zniżek – w sklepie internetowym i w kasie Klubu

Informacja o karnetach

50 zł , 95 zł, 110 zł
Kup bilet

Mary Halvorson’s Code Girl


  • 06.11.2021 | 21:30

  • Skład

    Mary Halvorson’s Code Girl / Avant Days

    Amirtha Kidambi – śpiew / Brian Settles - saksofon / Adam O’Farrill – trąbka / Mary Halvorson – gitara / Michael Formanek – bas / Tomas Fujiwara - perkusja


 

Mary Halvorson ze swoją ekipą miała wystąpić na Festiwalu Jazz Jantar w marcu 2020 roku. Epidemia pokrzyżowała te plany. Ale Mary wraca. Poniższe teksty pochodzą z ubiegłego roku, ale ciągle są aktualne. Więcej materiałów o Mary Halvorson znajdziecie w festiwalowym katalogu.

 

„Code Girl” to tytuł nowego projektu Mary Halvorson. Projektu, który zaskakuje wszystkich. Zarówno dotychczasowych słuchaczy gitarzystki, śledzących losy amerykańskiej sceny improwizowanej jak i tych, którzy z twórczością Mary Halvorson stykają się po raz pierwszy, spodziewając się przy tym albumu jazzowo-gitarowego. Na pierwszy plan wysuwa się tu nie liderka, lecz zaproszona wokalistka – Amirtha Kidambi, która wyśpiewuje poetyckie teksty autorstwa... Mary Halvorson. Ale to dopiero początek niespodzianek. Muzycznie „Code Girl”, to mieszanka rocka, muzyki improwizowanej i alternatywnej. Jest więc bardzo ekstrawertycznie. Tak teraz gra Nowy Jork! Tak będzie grał cały świat.”

Marta Jundziłł / jazzarium.pl

 

Bartek Chaciński: „Moje pierwsze spotkanie z tą gitarzystką (było) przed sześcioma laty, gdy wystąpiła na Warsaw Summer Jazz Days. Wtedy miałem wrażenie, że od sceny bije strasznym chłodem – pewnie dlatego, że ten typ gitarowego grania skojarzył mi się z jakimiś niekończącymi się ćwiczeniami interwałowymi. Dlatego tym większe wrażenie robi na mnie „Code Girl”: długi zestaw piosenek, a właściwie swobodnych utworów wokalno-instrumentalnych opartych na poetyckich tekstach Halvorson i granych przez zebrany przez liderkę zespół – z fantastycznie zmieniającym ją albo uzupełniającym na prowadzeniu Ambrose’em Akinmusire’em oraz sekcją Formanek/Fujiwara z tyłu. Tak, pominąłem jedną osobę – bo to nie Halvorson śpiewa swoje teksty, tylko Amirtha Kidambi, świetna nowojorska wokalistka o niebywałym stylu wymykającym się jakiejkolwiek klasyfikacji – ani przez pryzmat klasycznej, ani jazzowej wokalistyki. Pochodząca z hinduskiej rodziny muzykolożka i improwizatorka, wychowująca się w Kalifornii na muzycznej diecie z rapu i Bacha, a później zafascynowana awangardą, pokazuje, że takie muzyczne multikulti może zaowocować nie jakąś suchą zglobalizowaną mieszanką, tylko jakimś kompletnie bezprzymiotnikowym śpiewaniem z jasnym wzywaniem: love or hate. Jeszcze przed wysłuchaniem płyty miałem okazję czytać tekst Phila Freemana, który w „The Wire” w dość zaskakujący sposób porównywał Kidambi z Morrisseyem. I po przesłuchaniu muszę stwierdzić, że jest w tym coś zaskakująco trafnego.

O ile w wokalach mamy pewną stałą, Halvorson nieustannie zmienia sposób gry. Od miękkiego, akordowego akompaniamentu, po dysonansowe figury i partie, w których przetwarza przez efekty brzmienie swojej potężnej, elektroakustycznej gitary marki Guild jak gdyby była raczej Nelsem Cline’em i grała na czysto elektrycznym instrumencie.”

Polifonia.blog.polityka.pl